Zamów teraz, nie płać przez 14 dniWyprawy na zamówienie to wyprawy szyte na miarę, organizowane w dowolnym terminie, z anglojęzycznym pilotem (z możliwością polskojęzycznej opieki na życzenie). Mogą być realizowane dla dowolnej wielkości grupy.Wyprawy grupowe to zorganizowane wyjazdy z polskojęzycznym pilotem, z określonym terminem i wielkością grupy. Wyprawy Klubu Tugende są przeznaczone wyłącznie dla jego uczestników. Przeczytaj więcej na stronie "Klub Tugende".Przeglądaj wszystkie dostępne wyprawy, podzielone na różne kategorie, aby znaleźć idealną przygodę dla siebie. Możesz wybierać spośród wypraw grupowych, wypraw na zamówienie oraz wypraw przeznaczonych dla członków Klubu Tugende. Każda kategoria oferuje unikalne doświadczenia, starannie zaplanowane, aby zapewnić niezapomniane wrażenia i bezpieczeństwo. Dowiedz się więcej o każdej kategorii, aby znaleźć wyprawę najlepiej odpowiadającą Twoim potrzebom i zainteresowaniom.Możesz wybrać kilka opcji, aby dostosować wyprawę do swoich preferencji. Dostępne poziomy komfortu obejmują różne standardy zakwaterowania, wyżywienia i transportu, co pozwala znaleźć odpowiednią opcję dla każdego uczestnika.Wybierz rodzaj wyprawy, który najbardziej Ci odpowiada. Możesz wybrać kilka opcji, aby dostosować wyprawę do swoich zainteresowań i preferencji. Każdy rodzaj wyprawy różni się stylem i tempem, co pozwala wybrać odpowiednią wyprawę, w pełni dostosowaną do Twoich preferencji i zainteresowań. Możesz wybrać kilka opcji, aby dostosować wyprawę do swoich umiejętności i kondycji. Dostępne poziomy trudności obejmują łatwe, średnie, wymagające i ekstremalne wyprawy, co pozwala znaleźć odpowiednią przygodę dla każdego uczestnika. Wybierz kierunek wyprawy, który najbardziej Ci odpowiada. Możesz wybrać kilka opcji, aby dostosować wyprawę do swoich zainteresowań i preferencji. Dostępne kierunki są podzielone na kontynenty i kraje, co pozwala znaleźć idealne miejsce dla każdego uczestnika. Możliwość wielokrotnego wyboru pozwala wybrać odpowiednią wyprawę, w pełni dostosowaną do Twoich preferencji i zainteresowań. Wybierz typ wyprawy, która najbardziej Ci odpowiada. Możesz wybrać kilka opcji, które będą głównymi aktywnościami w programie wyprawy lub będą stanowić jej motyw przewodni. Dostępne typy to m.in. wyprawy rowerowe, kajakowe, górskie czy rodzinne. Wybierz termin wyprawy, który najbardziej Ci odpowiada. Możesz wybrać kilka opcji, aby dostosować wyprawę do swojego harmonogramu. Dostępne terminy obejmują różne pory roku i długości trwania wypraw, co pozwala znaleźć idealny czas na Twoją przygodę. Każdy termin jest starannie zaplanowany, aby zapewnić najlepsze warunki pogodowe i niezapomniane wrażenia.

Islandia. Magiczna Kraina Lodu i Ognia

Tugende > ISLANDIA > Islandia. Magiczna Kraina Lodu i Ognia

– ​Ziemia pod Tobą żyje. Drży, eksploduje, pęka. Coś się tworzy, rozciąga, przesuwa, przelewa się gorąca magma, buchają gejzery. To wszystko sprawia, że żyjesz tutaj bardzo świadomie i w pełnej gotowości – powiedział Anton, który ku mojemu przerażeniu, zdawał się do perfekcji opanować umiejętność jednoczesnej obserwacji nocnego nieba i prowadzenia samochodu.

Późna noc 28 września 2013 r.

​Okolice jeziora Myvätn, Islandia. 

Jawa to czy sen?

Jego słowa, niczym złowroga wróżba, zawisły ciężko w powietrzu i odbijały się echem od zaparowanych szyb samochodu.

  • Bo natury nie można lekceważyć. – dokończył po chwili, odwracając się w moją stronę.

W tej samej sekundzie, niczym dla potwierdzenia wagi słów, z mroku wyłoniły się dwa lśniące od deszczu rumaki. Wystraszone i oślepione blaskiem reflektorów samochodu, pędziły środkiem jezdni wprost pod nasze koła. Zareagował w ostatniej chwili. Odbił kierownicą mocno w lewo, złapał żwirowe pobocze i cudem wrócił na drogę. Gdyby nie jego refleks i talent do islandzkiego, pirackiego prowadzenia, w najlepszym wypadku skończyłabym wylatując przez przednią szybę. Chłopak błyskawicznie wyskoczył z zatrzymanego w poprzek jezdni samochodu, konie jednak, niczym nocne zjawy, zdążyły już ponownie zaszyć się w ciemnościach nocy.

Właśnie.

Jawa to czy sen? – mógłby pytać nasz oszołomiony wzrok, bo poza szaleńczo bijącymi sercami i szokiem malującym się na twarzach, po wydarzeniach sprzed chwili nie pozostało już ani śladu. Niby nic. Niby zwykły zbieg okoliczności, jednak te chwile będące następstwem słów Anton’a sprawiły, że dosadniej poczułam ich moc. Bo potęgi islandzkiej Matki Ziemi nie powinno się ignorować. Wie to każdy Islandczyk, wyczuwa każdy, bardziej świadomy, przejezdny i w tej jednej sekundzie zrozumiałam ja.

Zresztą nie tylko natury się tutaj nie ignoruje. Poza lodowcami, gejzerami, źródłami geotermalnymi, wulkanami oraz srogim klimatem, jest jeszcze Huldufólk, czyli Ukryty Lud w tym m.in. elfy, które w islandzkiej kulturze zajmują wyjątkowe miejsce. Ukryte w lasach, skałach, wzgórzach, studniach i źródłach, bardzo chronią swoją prywatność i trzymają się z dala od ludzkiego świata. Jednak są i nikt w ich istnienie nie wątpi. A przynajmniej większość, ponieważ tylko 10% wyspiarzy twierdzi zdecydowanie, że owe kreatury są tylko wytworem ludzkiej wyobraźni.

Własność Ukrytego Ludu

Wyjące wiatry, hukiem rozbijające się o wysokie klify fale, krople deszczu tłukące o szyby, głośno trzaskające lodowce. Z księżycową, wulkaniczną oprawą, gejzerami i zastygniętą lawą o fantazyjnych kształtach, które przy odpowiednim tańcu promieni słonecznych nabierają ludzkich gabarytów, Islandia jeśli nie jest wymarzonym domem dla elfów, trolli i krasnali, to przynajmniej jest idealnym placem zabaw dla ludzkiej wyobraźni.

  • Jestem racjonalistą. – odpowiedział Anton, buszując jednocześnie w ustawieniach aparatu, aby włączyć długie naświetlanie. – Jednak po kilku dniach spędzonych z naturą w miejscach, gdzie poza Tobą nie ma żywej duszy, zaczynasz wierzyć, że nie jesteś sam. Rozum może mi tłumaczyć, że to tylko efekt wyczulonej wyobraźni, ale ciężko jest zignorować to, co przekazują zmysły. A wierz mi, rejestrują więcej, niż bym chciał.

Większe lub mniejsze, upodabniajace się do ludzi, zazwyczaj piękne i ubrane w wyszukane stroje elfy mogą służyć pomocą odpłacając się dobrym uczynkiem. Lub złym, jeśli czyn człowieka zagroził ich egzystencji.

Są też krasnoludy wielkości małego dziecka, z natury bardziej pochmurne niż elfy. Skrzydlate elfy otoczone poświatą i najpotężniejsze ze wszystkich istot trolle, które prowadzą pustelniczy tryb życia wśród gór i lodowców.

A jaki ma to związek z ludźmi?

Ludzie, aby uniknąć gniewu Huldufólk’ów, przede wszystkim respektują miejsca do nich należące, przykładowo odgradzając kawałek własnej posiadłości, charakteryzujący się pofałdowaną, porośniętą mchem powierzchnią, która wedle wierzeń jest własnością Ukrytego Ludu. Dlatego też, aby nie ściągnąć nieszczęścia na gospodarstwo, ta ziemia powinna zostać nietknięta. Do spraw poważniejszych wzywane jest medium, które po nawiązaniu kontaktu z istotami, przedstawia plan i dochodzi do kompromisu. Najważniejsze jest zachowanie, jakże istotnej na Islandii, harmonii.

  • Jestem racjonalistą. – odpowiedział Anton, buszując jednocześnie w ustawieniach aparatu, aby włączyć długie naświetlanie. – Jednak po kilku dniach spędzonych z naturą w miejscach, gdzie poza Tobą nie ma żywej duszy, zaczynasz wierzyć, że nie jesteś sam. Rozum może mi tłumaczyć, że to tylko efekt wyczulonej wyobraźni, ale ciężko jest zignorować to, co przekazują zmysły. A wierz mi, rejestrują więcej, niż bym chciał.

Przyrody nie powinno się zmieniać, należy z nią współżyć

Po postawieniu na nogi farmerów z pobliskiego gospodarstwa pojechaliśmy dalej. Anton nie przestawał zaglądać nieustannie w niebo, jednak ciężkie krople deszczu, rozbijające się głośno o szyby samochodu chwilowo pokrzyżowały nam plany.

  • Musimy przeczekać deszcz. – zadecydował.
  • Byłyście już nad wodospadem?

Kilkanaście minut później, z latarkami na czole, ostrożnie stąpaliśmy po śliskich kamieniach, aby finalnie spocząć na krawędzi skarpy, twarzą w twarz z Godafoss, największym i najbardziej spektakularnym wodospadem w okolicach Myvätn.

Nie przesadzę bardzo, jeśli napiszę, że Islandia wodospadów posiada więcej niż drzew. Są wszędzie, do tego co trzeci imponujący na tyle, że warty jest zboczenia z trasy, aby zachwycić oczy kolejną kaskadą spienionych wód z hukiem rozbijających się o czarne, bazaltowe skały kilkadziesiąt metrów niżej. Podczas naszego pobytu zdążyłyśmy zobaczyć wiele z nich, niemniej jednak obcowanie z Wodospadem Bogów w środku nocy było całkowicie nowym, wyjątkowym przeżyciem.

  • Uwielbiam islandzką przyrodę. – oznajmił Anton wyłączając swoją latarkę. – Zresztą! Kto jej tutaj nie lubi? To nasz największy dar, a zarazem wróg i sprzymierzeniec. Wsłuchajcie się. Słyszycie? Ten dźwięk, ta moc. To uczucie, które sprawia, że wszystko inne przestaje mieć znaczenie. Czujecie to? Przyrody nie powinno się zmieniać, należy z nią współżyć. Stać się jej nieodłącznym elementem. Być nią. Zrozumieć. Tylko wtedy będziemy w stanie docenić to, co ma nam do zaoferowania. Tylko wtedy możemy doświadczyć więcej i wziąć od niej więcej, aniżeli moglibyśmy odebrać siłą.

Długo siedzieliśmy w milczeniu i w całkowitej ciemności wsłuchiwaliśmy się w hektolitry wody przelewającej się przed nami. Chwilami naładowany pozytywną energią ciężar własnych myśli zdawał się grzmieć głośniej niż wodospad. Zarówno deszcz sączący się z nieba, jak i zimny podmuch wiatru wymieszany z boskimi kroplami wody przestały być uciążliwe. Tak jakby przez ten jeden jedyny moment przeniknęły nasz umysł i stały się częścią nas.

This is Iceland

  • Mam! – krzyknął Anton, rozścierając zmarznięte ręce.

Od dobrych kilkunastu minut staliśmy na całkowitym pustkowiu i w egipskich ciemnościach wpatrywaliśmy się na przemian w niebo i w wyświetlacz aparatu. Tym razem, po raz pierwszy, pojawił się cień nadziei, że nasze poszukiwania nie pójdą na marne.

Na zdjęciu pojawiło się kilka gwiazd.

  • Widzisz tę lukę między chmurami? – wskazał palcem czarną plamę na wyświetlaczu aparatu. – Tam właśnie musimy pojechać. Wsiadajcie!

Z oczami wzniesionymi ku niebiosom, niczym nawiedzeni Pogromcy Duchów, z miejsca na miejsce przemieszczaliśmy się po wyspie. Krótka przerwa, zdjęcie, analiza i kolejna gonitwa z czasem, wiatrem i chmurami, które tamtejszej nocy otuliły Islandię wyjątkowo grubym puchem.

* * *

  • Tutaj albo nigdzie. – powiedział zmartwiony zatrzaskując drzwi samochodu, kiedy dojechaliśmy do celu.

Prześwietlone zdjęcie podpowiadało, że warto zatrzymać się w tym miejscu na dłużej. Gotowi na wszystko skryliśmy się pod drewianym pasterskim zadaszeniem, tuż nieopodal jeziora. Tak przynajmniej twierdził Anton, ponieważ otoczeni czarną bezkresną nocą ledwie rozpoznawaliśmy kontury własnych ciał.

Czas oczekiwania zabijaliśmy rozmową. Zresztą ta wychodziła nam perfekcyjnie, ponieważ chłopak już wcześniej okazał się świetnym mówcą, który ochoczo tworzył dla nas zarys islandzkiej mentalności.

Po kilku podróżach do krajów o zdecydowanie liczniejszej populacji nie mogłam przestać zachwycać się wolną przestrzenią, którą może poszczycić się wyspa. Tutaj, poza Rejkiawikiem i innymi aglomeracjami miejskimi, każda farma, każdy dom posiada obszerne połacie ziemi, co sprawia, że najbliższy sąsiad może mieszkać kilka, a nawet kilkanaście kilometrów dalej.

Przyzwyczajony do tej islandzkiej przestrzeni i jednocześnie niewiarygodnego poczucia bezpieczeństwa Anton, odkąd zgubił klucze dwa lata temu, dom pozostawiał otwarty.

  • This is Iceland. – podsumował chłopak i nic więcej dodawać nie musiał.

Islandia jest bowiem niesamowicie bezpiecznym krajem, gdzie do kradzieży dochodzi raczej odświętnie, do tego baczne oko sąsiada, jeśli takowego się posiada, nie przegapi żadnej alarmującej sytuacji. Jednak zaufanie Islandczyków nie ogranicza się tylko do swoich rodaków. Nie raz znalazłyśmy się w sytuacji, w której właściciele restauracji zostawiali nas w lokalu, aby załatwić bieżące sprawy, a my będąc w wielkim szoku zastanawiałyśmy się, czy po skończonym posiłku powinnyśmy wyjść, czy też czekać na ich powrót, jednocześnie pilnując interesu.

– Za to notorycznie okradają mnie zagranicą. – zaśmiał się chłopak, tłumacząc się nieostrożnością i ślepym zaufaniem do drugiego człowieka.

Ogarnięci ciszą siedzieliśmy jeszcze przez dłuższą chwilę w oczekiwaniu na cud.

Cud.

Takiego określenia użył właśnie Anton, wiedząc doskonale, że niewiele więcej jesteśmy w stanie zrobić. Luki pomiędzy warstwami chmur i ich lokalizacja na niebiańskim sklepieniu nie wróżyły bowiem niczego dobrego.

  • To prawda, widziałem ją już tysiące razy. – powiedział i podał mi kubek gorącej czekolady. – Ale za każdym razem przeżywam i zachwycam się nią na nowo. I wiesz co? Mogę tak w nieskończoność. 

Nie znaleźliśmy jej tamtej nocy, choć niepodważalne dowody na jej istnienie zostały zarejestrowane aparatem chłopaka. Faktycznie była gdzieś tam, na wyciągnięcie ręki. Wystarczył tylko magiczny podmuch, aby rozrzedzić zachmurzoną powłokę, a zielono-czerwono-błękitne pasma odegrałyby najpiękniejszy spektakl w moim życiu.

To nic, ponieważ tej nocy znalazłam coś zdecydowanie cenniejszego. Poznałam chłopaka o wyjątkowym darze opowiadania, zasmakowałam odrobinę islandzkiego mistycyzmu, oddałam hołd naturze, wysłuchałam wielu wspaniałych historii i dowiedziałam się znacznie więcej, aniżeli mogłabym wyczytać z książek. Zresztą, może opowiem o tym przy kolejnej sposobności.

A co z zorzą? Znajdę ją następnym razem. Może w Norwegii, może na Grenlandii, może na Alasce. Przynajmniej już wiem, jak szukać. A czy jej piękno zachwyci i uzależni mnie tak jak Antona, który jednej nocy potrafi przejechać pół wyspy, aby uchwycić chociaż jej skrawek? Czy sprosta moim oczekiwaniom i rosnącemu głodowi, który wręcz błaga o dawkę estetycznego, nieopisanego piękna? Mam szczerą nadzieję i już nie mogę się doczekać.

Joanna Składanek

Założycielka Tugende, fotografka, fotoreporteka, opiekunka wypraw do Omanu

Przez wiele lat żyła na walizkach podróżując zarówno prywatnie, jak i służbowo. Jej bazą wypadową był Dubaj, dlatego też Zjednoczone Emiraty Arabskie zna jak własną kieszeń. Tropiła goryle w gęstych lasach deszczowych Ugandy i Rwandy, nurkowała z fokami z Kapsztadzie, przepłynęła kajakiem kawał rzeki z aligatorami i doświadczyła, czym jest dzień polarny na Alasce. Jej wyprawa do Salali w Omanie okazała się najlepszym road tripem, jaki do tej pory zrobiła.

Leave a Reply