Zamów teraz, nie płać przez 14 dniWyprawy na zamówienie to wyprawy szyte na miarę, organizowane w dowolnym terminie, z anglojęzycznym pilotem (z możliwością polskojęzycznej opieki na życzenie). Mogą być realizowane dla dowolnej wielkości grupy.Wyprawy grupowe to zorganizowane wyjazdy z polskojęzycznym pilotem, z określonym terminem i wielkością grupy. Wyprawy Klubu Tugende są przeznaczone wyłącznie dla jego uczestników. Przeczytaj więcej na stronie "Klub Tugende".Przeglądaj wszystkie dostępne wyprawy, podzielone na różne kategorie, aby znaleźć idealną przygodę dla siebie. Możesz wybierać spośród wypraw grupowych, wypraw na zamówienie oraz wypraw przeznaczonych dla członków Klubu Tugende. Każda kategoria oferuje unikalne doświadczenia, starannie zaplanowane, aby zapewnić niezapomniane wrażenia i bezpieczeństwo. Dowiedz się więcej o każdej kategorii, aby znaleźć wyprawę najlepiej odpowiadającą Twoim potrzebom i zainteresowaniom.Możesz wybrać kilka opcji, aby dostosować wyprawę do swoich preferencji. Dostępne poziomy komfortu obejmują różne standardy zakwaterowania, wyżywienia i transportu, co pozwala znaleźć odpowiednią opcję dla każdego uczestnika.Wybierz rodzaj wyprawy, który najbardziej Ci odpowiada. Możesz wybrać kilka opcji, aby dostosować wyprawę do swoich zainteresowań i preferencji. Każdy rodzaj wyprawy różni się stylem i tempem, co pozwala wybrać odpowiednią wyprawę, w pełni dostosowaną do Twoich preferencji i zainteresowań. Możesz wybrać kilka opcji, aby dostosować wyprawę do swoich umiejętności i kondycji. Dostępne poziomy trudności obejmują łatwe, średnie, wymagające i ekstremalne wyprawy, co pozwala znaleźć odpowiednią przygodę dla każdego uczestnika. Wybierz kierunek wyprawy, który najbardziej Ci odpowiada. Możesz wybrać kilka opcji, aby dostosować wyprawę do swoich zainteresowań i preferencji. Dostępne kierunki są podzielone na kontynenty i kraje, co pozwala znaleźć idealne miejsce dla każdego uczestnika. Możliwość wielokrotnego wyboru pozwala wybrać odpowiednią wyprawę, w pełni dostosowaną do Twoich preferencji i zainteresowań. Wybierz typ wyprawy, która najbardziej Ci odpowiada. Możesz wybrać kilka opcji, które będą głównymi aktywnościami w programie wyprawy lub będą stanowić jej motyw przewodni. Dostępne typy to m.in. wyprawy rowerowe, kajakowe, górskie czy rodzinne. Wybierz termin wyprawy, który najbardziej Ci odpowiada. Możesz wybrać kilka opcji, aby dostosować wyprawę do swojego harmonogramu. Dostępne terminy obejmują różne pory roku i długości trwania wypraw, co pozwala znaleźć idealny czas na Twoją przygodę. Każdy termin jest starannie zaplanowany, aby zapewnić najlepsze warunki pogodowe i niezapomniane wrażenia.

Podróż po szczęście. Mistyczne poszukiwania Wschodu

Tugende > BHUTAN > Podróż po szczęście. Mistyczne poszukiwania Wschodu
Figurki kota maneki-neko symbolizującego szczęście w japońskiej kulturze

Podróże potrafią zaskakująco zmienić nasze spojrzenie na świat. Kiedy wchodzimy w nowe otoczenie, z innym językiem, zapachem, zwyczajami, coś w nas samych się przestawia. Wychodząc poza znane ramy, stajemy się bardziej otwarci na to, co inne, czasem nawet na to, co irracjonalne. W takich chwilach dostrzegamy rzeczy, które wcześniej umykały naszej uwadze – zaczynamy patrzeć, słuchać, pytać, jakby od nowa. Codzienne analizy i logiczne myślenie ustępują miejsca ciekawości i intuicji, a świat, choć ten sam, nagle wydaje się pełen tajemnic i znaczeń, które wcześniej pozostawały w ukryciu.

Przeczytaj również: Fallus w kulturze Bhutanu. Święty symbol ochrony

Magnetyzm Wschodu: duchowe zanurzenie w codzienności

Szczególnie Wschód — z jego mistycznymi tradycjami, symbolami i filozofią życia — zdaje się przyciągać nas jak magnes. Dla nas, ludzi Zachodu, duchowość jest często konceptem, który trzymamy na dystans, coś, co traktujemy jako „inną” rzeczywistość, przynależną do kultur bardziej „egzotycznych”. Ale będąc tam, w Bhutanie, Nepalu czy innych miejscach Wschodu, trudno nie poczuć głębokiego, niemal instynktownego pragnienia zanurzenia się w tę atmosferę. Jest coś kojącego w ich podejściu do życia, coś, co sprawia, że odczuwamy potrzebę spowolnienia, zatrzymania się, zadania sobie pytań, które w codziennym biegu tłumimy.

Sztuka spokoju i szczęścia w Bhutanie: Zanurzenie w chwili

Bhutan i jego mieszkańcy wydają się być mistrzami w dostojnej sztuce carpe diem – chwytania chwili w jej najczystszej postaci. Będąc tam, w ich towarzystwie, niemal naturalnie zaczęliśmy dostosowywać się do ich rytmu. Mowa ciała i ton głosu stopniowo łagodniały, nasze gesty stawały się bardziej przemyślane, wyważone. Jakbyśmy wszyscy wyciszali wewnętrzne hałasy, by dopasować się do ich stonowanego, spokojnego sposobu bycia.

Nie bez powodu. Już na początku nasz przewodnik zauważył, że kiedy przysłuchuje się naszym rozmowom w języku polskim, ma wrażenie, jakby zaczynało mu brakować tchu. Dźwięk naszej mowy, intensywność i tempo były dla niego jak szybki bieg, podczas gdy on na co dzień poruszał się w rytmie spokojnego spaceru. Z czasem i my uspokoiliśmy się – głos, ręce, ramiona, głowy, a nawet sposób chodzenia. Zatrzymywaliśmy się, by patrzeć i naprawdę dostrzegać to, co nas otacza.

Wyprawa wellnessowa
Duchowe i fizyczne odnowienie

W programie wyprawy:

Udział w ceremonii Pawo

Doświadcz tradycyjnej ceremonii, w której szaman wchodzi w stan transu, aby nawiązać kontakt z duchami i bóstwami, uzyskując ich wsparcie w leczeniu i ochronie przed złymi duchami. 

Ćwiczenia jogi i praktyki dla fizycznego, mentalnego i emocjonalnego dobrostanu

Rozpocznij każdy dzień od sesji jogi i medytacji, które wspomogą Twoją wewnętrzną równowagę i przyniosą spokój.

Gasa Tsachu – gorące źródła

Zrelaksuj swoje ciało w naturalnych gorących źródłach Gasa, korzystając z tradycyjnej kąpieli w gorących kamieniach, znanych ze swoich właściwości leczniczych.

Im dłużej byliśmy w Bhutanie, tym uważniej wsłuchiwaliśmy się w mnichów, analizując ich słowa, jakby każde z nich miało swój ukryty sens, jakby miało nas czegoś nauczyć. Każde wypowiedziane zdanie, każde wyważone słowo przypominało nam, że czasem to, co najważniejsze, nie wymaga wielu słów ani gestów, lecz obecności, ciszy i przestrzeni do odczuwania. I tak, coraz częściej pozwalaliśmy sobie, by zawiązać na dłoni kolejną świętą nitkę czy powiesić medalik na szyi – drobne symbole, które stały się nie tylko pamiątką, ale też przypomnieniem o tym spokojnym rytmie życia, w który mieliśmy przywilej się zanurzyć.

Z radością dziecka szukaliśmy też czterolistnych koniczynek – nawet one rosną tam częściej niż w innych miejscach na świecie, jakby same przepełnione szczęściem tej ziemi, która nie spieszy się nigdzie i czerpie z życia pełnymi garściami. Bhutan pokazał nam, że prawdziwe carpe diem nie polega na gonitwie za kolejnym doświadczeniem, lecz na głębokim, spokojnym zanurzeniu się w tu i teraz, gdzie każda chwila ma swoją wagę i wartość. To sztuka, której uczyliśmy się od nich z pokorą, pozwalając, by ten wewnętrzny spokój, ten bezczasowy rytm wypełniał nas coraz bardziej.

Pamiątkowe fallusy na witrynie sklepowej w Bhutanie
Pamiątkowe fallusy na witrynie sklepowej w Bhutanie (fot. Joanna Składanek)

Symboliczne pamiątki jako brama do innego świata

To, co dla lokalnych mieszkańców jest codziennością, dla turysty staje się niezwykłym doświadczeniem, niemal rytuałem. Przedmioty, które dla lokalnych społeczności mają ukryte znaczenia, stają się dla nas czymś na kształt klucza do ich świata – świata pełnego mistycyzmu, wiary w siły natury, duchy przodków i ochronne moce, które wykraczają poza naukowe wytłumaczenia. A skoro możemy przywieźć z podróży coś więcej niż tylko zdjęcia, dlaczego by nie zabrać ze sobą odrobiny tej wschodniej magii? To jakby mieć przy sobie okno do innej rzeczywistości, które możemy uchylić, gdy tylko chcemy przypomnieć sobie smak tamtych chwil.

W Bhutanie i Nepalu wielu odwiedzających ulega pokusie zakupu amuletów, symboli szczęścia, ozdób, które – jak zapewniają mnisi, przewodnicy, a czasem i przypadkowi przechodnie – mają przynieść ochronę i błogosławieństwo. Mały talizman, zwykły sznurek z mantrą, medalion z wizerunkiem bóstwa – czy to złudzenie, że te przedmioty mają jakąkolwiek moc? Może to nie ma znaczenia. Być może nie chodzi o to, czy te przedmioty rzeczywiście mają moc, ale o naszą potrzebę zanurzenia się w tę duchowość, o nadzieję, że ta symboliczna pamiątka stanie się pomostem do innego świata. Może ta prostota symboli przypomina nam o tym, co ważne – o potrzebie skupienia się na sobie, poszukiwania wewnętrznego spokoju, na który na co dzień nie mamy czasu.

Mnich buddyjski w klasztorze w Bhutanie

Wschód i Zachód — spotkanie mistycyzmu i racjonalności

Jednym z najciekawszych aspektów podróży jest konfrontacja dwóch światów: racjonalnego, analitycznego Zachodu i duchowego, pełnego symboli Wschodu. Z jednej strony mamy technologie, rozwój, wiedzę, którą budowaliśmy przez wieki, by wyjaśniać każdą najmniejszą cząstkę naszego istnienia. Chcemy wiedzieć wszystko, opisać, zrozumieć, kontrolować. Z drugiej strony – kraje takie jak Nepal i Bhutan oferują coś, czego nie da się wyjaśnić prostą logiką. Ich tradycje opierają się na wierzeniach, które sięgają setek lat, gdzie jest miejsce na niewytłumaczalne, tajemnicze, a nawet nadprzyrodzone.

Turysta z Zachodu, przyzwyczajony do logicznych rozwiązań i twardych dowodów, w Bhutanie czy Nepalu często przestaje się opierać tej irracjonalności. Być może siła tych miejsc, ich naturalne piękno i duchowa obecność sprawiają, że otwieramy się na nowe sposoby patrzenia na świat. Na chwilę, choćby w tej jednej chwili, dopuszczamy do siebie myśl, że świat może działać na innych zasadach niż te, które znamy. I nagle kupno amuletu z buddyjskim symbolem przestaje być tylko pamiątką, staje się aktem otwarcia na coś nowego, na próbę zrozumienia świata z innej perspektywy.

A może to tylko chwilowe zauroczenie egzotyką? Być może wracając do domu, traktujemy te przedmioty jako zwykłe suweniry, które będą zbierały kurz na półce. Ale nawet jeśli tak jest, to nie zmienia to faktu, że przez te kilka chwil poczuliśmy się częścią czegoś większego i niepojętego. Może podróże do takich miejsc i doświadczenia mistycznych rytuałów Wschodu to nasza nieświadoma próba odnalezienia wewnętrznej równowagi, zrozumienia, że nie wszystko można zamknąć w liczbach i wzorach. Czasem wystarczy ten mały amulet, żeby przypomnieć sobie, że świat jest pełen tajemnic – i że nie zawsze musimy je rozumieć, żeby się nimi cieszyć.

Dlaczego kupujemy „szczęście”?

Istnieje pewien paradoks. Żyjemy w świecie, gdzie wiedza, rozwój technologiczny i dostęp do informacji powinny sprawiać, że czujemy się pewniejsi, bardziej świadomi i kontrolujący swoje życie. W końcu, dzięki nauce, mamy odpowiedzi na wiele nurtujących pytań, a świat wydaje się mniej tajemniczy. Jednak, mimo tego poczucia „wszechwiedzy,” wciąż poszukujemy czegoś, co wymyka się logice – czegoś, co może dodać odrobiny magii do codzienności. Szczęście i spokój, których symboliczne przedmioty mają rzekomo nam dostarczyć, stają się tym bardziej pociągające, im bardziej wydają się nieosiągalne, a przez to – kuszące.

Dla wielu turystów rytuały i symbole Wschodu to nie tylko ciekawostka kulturowa czy ekscytująca atrakcja podróżnicza. To możliwość zetknięcia się z duchowością, która na Zachodzie często została odarta z magii i zaklęta w racjonalne, uporządkowane ramy. Kiedy więc kupujemy amulet czy buddyjski symbol, może jest to sposób na oderwanie się od codziennych wyzwań, chwilę refleksji nad własnym życiem, na zasmakowanie wrażenia, że istnieje coś poza racjonalnym wyjaśnieniem. Ten akt kupowania symbolicznego „szczęścia” jest jak most między codziennym, przewidywalnym światem a nieznaną rzeczywistością, która pobudza naszą wyobraźnię i intuicję.

Z drugiej strony, nie brakuje głosów, że kupowanie takich symboli to nic więcej jak turystyczna moda. Można by powiedzieć, że „konsumujemy” duchowość Wschodu, traktując ją jak jeszcze jedną atrakcję, dodatek do listy rzeczy „do zaliczenia”. Czy rzeczywiście szukamy głębszego znaczenia, czy może raczej chcemy zabrać ze sobą coś, co będziemy mogli pokazać jako egzotyczny suwenir, przypominający o wyprawie do mistycznych miejsc?

Święte skrypty w dłoniach mnicha podczas sprawdzania horoskopu według bhutańskiego kalendarza księżycowego
Dwudniowy trekking do Tygrysiego Gniazda
bogactwo kultury z doświadczeniami duchowymi i aktywnym wypoczynkiem

W programie wyprawy:

Dwudniowy trekking do klasztoru Tygrysiego Gniazda

Przygoda w górskim krajobrazie Bhutanu, prowadząca do spektakularnie położonego klasztoru.

Możliwość sprawdzenia horoskopu według bhutańskiego kalendarza księżycowego

Tradycyjna ceremonia, pozwalająca zrozumieć duchowe aspekty kultury Bhutanu.

Lekcje gotowania podczas kolacji w domach bhutańskich rodzin

Autentyczne doświadczenie kulinarne, poznanie lokalnych smaków i tradycji.

Czy potrzebujemy tych symboli?

Bez względu na to, jak postrzegamy amulety, symbole szczęścia czy ochrony, jedno jest pewne – dla wielu z nas stają się one czymś więcej niż tylko dekoracją czy pamiątką. Być może każdy z nas, choćby podświadomie, chce wierzyć, że istnieje coś większego, jakiś porządek, który wykracza poza nasze rozumienie i kontrolę. Może te przedmioty nie przywołują „szczęścia” w sposób magiczny, ale pozwalają nam na moment poczuć, że życie jest bardziej tajemnicze, mniej przewidywalne, że warto ufać intuicji i oddać się tej atmosferze mistycyzmu, która czyni nasze codzienne zmagania trochę lżejszymi.

Wybór, czy przywieźć z Bhutanu czy Nepalu amulet, należy do każdego z nas. To decyzja, która może być podyktowana potrzebą duchowej refleksji lub po prostu chęcią posiadania czegoś oryginalnego. Ale jedno jest pewne: te małe, symboliczne przedmioty potrafią otworzyć drzwi do refleksji nad sobą, nad naszym miejscem w świecie, który z jednej strony wydaje się nam tak dobrze znany, a z drugiej wciąż pozostaje pełen zagadek. Czasem amulet staje się nie tylko talizmanem ochronnym, ale przypomnieniem, że istnieje coś, co przekracza logikę, i że w tej niewytłumaczalności tkwi wyjątkowy urok życia.

Przeczytaj również:

Dlaczego Bhutan ma smoka na fladze narodowej?

 

Joanna Składanek

Założycielka Tugende, fotografka, fotoreporteka, opiekunka wypraw po m.in. Bhutanie, Omanie i Ugandzie

Przez wiele lat żyła na walizkach podróżując zarówno prywatnie, jak i służbowo. Jej bazą wypadową był Dubaj, dlatego też Zjednoczone Emiraty Arabskie zna jak własną kieszeń. Tropiła goryle w gęstych lasach deszczowych Ugandy i Rwandy, nurkowała z fokami z Kapsztadzie, przepłynęła kajakiem kawał rzeki z aligatorami i doświadczyła, czym jest dzień polarny na Alasce. Jej wyprawa do Salali w Omanie okazała się najlepszym road tripem, jaki do tej pory zrobiła.